Krótki poradnik asertywnej młodej damy, czyli jak nie dać (się uwieść) w Paryżu

To proste!

Ja wiem, że dewotki, zakonnice, aspirantki na owe zakonnice i  wszystkie kryptocnotki od dawna przeczesują internety w poszukiwaniu właśnie takiego posta.  Wychodzę naprzeciw Waszym potrzebom – oto jest!

Pomysł na ten wpis przyszedł mi do głowy gdzieś pomiędzy trzecią kawą, malowaniem paznokci, oglądaniem filmików z małymi wombatami (o wiele bardziej urocze od jakichś kotków), a kolejną wygraną w Hearthstone’a.

Bo zapotrzebowanie jest. Pokusiłam się o mały research w Google i okazało się, że fraza ,,jak nie dać się uwieść” jest wielokrotnie wpisywana. A w wynikach wręcz coś odwrotnego. A potem jest płacz i ,,baj baj nowicjacie”.

A czemu Paryżowo? Bo tak. Bo pod chwytliwym hasłem ,,miasto zakochanych” kryje się speluna z milionem pułapek, gdzie z każdej dziury czyha niebezpieczeństwo gotowe się targnąć na dobre imię młodej panny.

Okay, trochę przesadziłam.

Ale fakt faktem, że jeśli w dziesięciostopniowej skali jesteś co najmniej czwórką z porządnym B to polecam się mieć na baczności i zabrać się do lektury.

 Chociaż to nie do końca tak, że każdy Francuz od razu jest jakimś ladaco*.

( *Swoją drogą lubię to słowo. Ladaco brzmi lepiej od swojego polskiego odpowiednika jakim może być np. huncwot. Huncwot. Co to ma w ogóle znaczyć? Gdyby nie seria o Harrym Potterze nie kojarzyło by mi się to z niczym.  A taki ladaco? Noo to inna bajka. Kojarzy się jakoś … inaczej. Ifjunołłotajmin…)

koniecbalu

Pierwszy lepszy Pierre jest o wiele bardziej hmm… francuski ( tak, w tym znaczeniu o jakim pomyślałaś) od przeciętnego, dajmy na to Mietka.  No ale skądś się wziął ten stereotyp Szarlsa z różą w zębach, butelką wina w jednej dłoni i Twoim tyłkiem w drugiej. 100% Francuza we Francuzie.

Niby to tylko ponad tysiąc kilometrów, ale różnice kulturowe w tym względzie są no, spore. Dla niektórych może to być przyjemna odmiana, dla innych wręcz przeciwnie. Sama nie uważam się za jakąś mega zdystansowaną i oschłą, ale granica pomiędzy całkiem-sympatycznym-gościem a nachalnym-zjebem była przez wielu przekraczana.

I tu pojawia się pytanie. Co z tym zrobić kiedy znudzi Ci się odpychanie kijem delikwentów, którzy nie rozumieją prostego NON ?

Uwaga, złota rada, którą usłyszałam od paryskiej amie. Prosta, acz nie taka łatwa do wdrożenia w życie.

NIE WYGLĄDAJ NA ZAGUBIONĄ SIEROTĘ.

Co Cię z miejsca przydziela do kategorii ,,Foczka-nie-stąd-jak-się-pogada-trochę-po-francusku-to-poleci” ? Bo taka mieszkająca w Paryżu już wie jak odstraszyć potencjalnych natrętów samą aurą, którą wokół siebie roztacza.

No właśnie dokładnie tego nie da się określić. Oni wiedzą i tak. Tak samo jak sprzedawcy małych wieżyczek Eiffla poznają, że nie jesteś parisienne  i zanim się obejrzysz, trzymasz w ręku kilkanaście różowych wieżyczek, z którymi za ciula nie wiadomo co zrobić.

Podobno oni to widzą po rysach twarzy.  Ja tam wiem tyle co John Snow.

Idziesz. Wydaje Ci się, ze przybrałaś twarz rasowej, paryskiej korpobicz z dwuletnim stażem pracy na recepcji hotelu Ritz. Mhm, nonabank. Im przypominasz Małgosię, która dopiero co się zorientowała, że Jasio spierdzielił z inną i kompletnie nie wie co z tym fantem począć.

Nieistotne, że jeśli nie rozumiesz słowa po francusku, a niedoszły kochanek nie posługuje się żadnym językiem obcym to Wasza ,,konwersacja” przypomina rozmowę chuja z butem.  I tak Cię zagada, przeprosi, przegada, przeleci.

A jeśli rozumiesz  język żabojadów to w sumie jeszcze gorzej. Założę się o kebsa z samym mięsem, że po wysłuchaniu wszystkich cliché odejdziesz z odbitym facepalmem na czole, zastanawiając się czy w miejscu mózgu osobnik miał tylko sznureczek trzymający mu uszy, żeby nie odpadły.

Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Opędzaj się dalej kijem, mów, że nie masz telefonu ani konta na twarzoksiążce albo naucz się szybciej biegać.

Albo nie. Zawsze możesz zaczekać, aż Twoje sumienie na koniec Ci powie:

Koniec balu panno Lalo, majtki na dupę.

12 uwag do wpisu “Krótki poradnik asertywnej młodej damy, czyli jak nie dać (się uwieść) w Paryżu

  1. jejejej, jak Ty zaczepiście piszesz! przy każdym tekście turlam się pod biurkiem, trzymając za brzuch ze śmiechu ;D
    z niecierpliwością wypatruję kolejnych wpisów, serio, masz do tego talent. a propos posta (postu?) niedawno usłyszałam hasło typu „jestem patriotką – daję tylko swoim” – coś w tym pewnie jest.. 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz