Pinsiąt twarzy Woodstocku

Dla niektórych Woodstock to synonim brudu, smrodu i ubóstwa. Tacy janusze to w dupie byli i gówno widzieli. Bo na pewno nie było ich na woodstockowym polu.

Przecież powszechnie znany jest fakt, że po przekroczeniu magicznej granicy Kostrzyna, wszyscy stają się jacyś inny. Trochę lepsi. Tak jakby pierwszym, obligatoryjnym questem po wejściu na teren festiwalu było pozbycie się sztywnego kija z tyłka, który został tam zainstalowany przez rodziców x lat temu.

ponad podziałami

Rokrocznie zadziwiają mnie scenki rodzajowe, przedstawiające pogrążone w głębokich dyskusjach osoby, które z pozoru w życiu nie zamieniłyby ze sobą słowa.

Ksiądz w sutannie siedzący na ziemi, gestykulujący zażarcie z uśmiechem na ustach, a obok gość z czerwonym irokezem. Ci mniej tolerancyjnie usposobieni mogliby stwierdzić, że wygląda jak po obrabowaniu punk shopu i wywaleniu się do błota podczas ucieczki. A patrząc na  ilości tatuaży, jego życiowy cel to zostanie notatnikiem.

Taki kontrast i zero hejtu.

Żadnego ,,ej, człowieku, weź się umyj, włóż garniak, obetnij włosy od garnka i zacznij zarabiać w inny sposób niż trzymając brudny karton z napisem ,,zbieram na piwo\pociąg\…”

powiew przeszłości

PRL i Woodstock mają jeden wspólny mianownik. A mianowicie kolejki. Ale nie po mięso.

Kolejka do toja.

Kolejka do kranu\prysznica.

Kolejka do gastronomii.

Kolejka do allegro.

Mega kolejka po piwo.

Kolejka do ładowania telefonu.

Kolejka po bułki w Lidlu.

Z tą różnicą, że w tej festiwalowej nikt nie obrzuca Cię nienawistnym spojrzeniem w obawie, że mu podprowadzisz ostatni kawałek suchej krakowskiej. 

Wręcz przeciwnie. Zostaniesz poczęstowany dobrym słowem, suchym dowcipem, piwem, fajką i czym tam sobie jeszcze wymarzysz. Nim się zorientujesz, stoisz już przy swojej destynacji nawet z lekkim ukłuciem żalu… ,,a no bo fajnie się gadało.”

dzielenie się jest fajne

Są śmiałkowie, którzy przyjeżdżają bez żadnego dobytku. Chociaż takie hardcory raczej nie stanowią większości, to każdemu zdarza się czegoś zapomnieć. (lub niechlubnie zgubić…)

Więc jak poradzić sobie z brakami w wyposażeniu? Za przykład posłuży przypadek zgubionego ręcznika. Przytaczam podsłuchaną nieopodal kranów rozmowę:

<koleś nr 1> …nie mam.. no.. ręcznika… kurde gdzie ja go zostawiłem?

<podsłuchujący randomowy koleś nr 2> Kolego, a może chcesz pożyczyć mój?

<1> Dzięki! (po cichu) Mam nadzieję, że nie wycierałeś sobie pitoka tym konkretnym kawałkiem….

woodstock

Photo by Paweł Szlendak ; )

miłość, miłość

Wszystkich do wszystkich i do wszystkiego. Dowodem na to jest mnogość tzw. Frihagsów. Najczęściej można ich spotkać na pasażu, jak krążą pomiędzy sklepami i wyszukują ofiary, na które mogłyby przelać ogrom swojej pozytywnej energii. Jak złapiesz z nimi kontakt wzrokowy, to już po Tobie. Przepadłeś. Zostaniesz zaprzytulany i obdarowany większym uczuciem niż to Rose do Jacka.

Jest ich masa, masa, masa…

…chociaż jakaś fajna rzeźba też się czasem trafi.

pacze, pacze i nie wierzę

Inwencja twórcza i kreatywność niektórych osób wielokrotnie doprowadzała mnie do leżenia ze śmiechu w błocie. Z moich obserwacji wynika, że większość woodstockowiczów kieruje się zasadą:

Żyj tak, aby miło było wspominać, ale wstyd opowiadać.

Bo w sumie w jakim innym miejscu czterdziestoletni facet może sobie bezkarnie zrobić koronę z papierowej torby z lidla, berło z kija i zatkniętej na niego puszki i ogłosić się wszem i wobec Królem Wszystkich Browarów?

No chyba w Ciechocinku.

Scena 1

Bohaterowie:

czterech gości ewidentnie po browcu, albo po prostu pozytywnie jebniętych

Rekwizyty:

cztery pary różowych, damskich rajstop z kwiatowym wzorkiem

Akcja:

Po naciągnięciu rekwizytów na głowy i umiejscowieniu rąk w dwóch podłużnych otworach zaczyna się przedstawienie.

Nie wiem czy kiedykolwiek mieliście możliwość obserwowania z bliska przepoczwarzającego się robaczka, ale ci goście naśladowali to znakomicie, walając się po ziemi, powoli wstając z dzikim okrzykiem, rzucając się na wszystkie strony ,,Przepoczwarzaaam się!”

Scena 2

Bohaterowie:

pan

Rekwizyty:

obcięta nad kolanem noga lalki barbie, nabita na patyk

Akcja:

Fabuła jest prosta. Koleś przystawia randomowym osobom nóżkę na patyku do twarzy krzycząc jakby go obdzierali ze skóry, jakby go zamykali w żelaznej damie, jakby się potrzaskała butelka żołądkowej:

,,LOOK AT THIS FUCKING LEG! LOOOOOOOK!”

Łapiecie?

Spoko, ja też nie.

Scena 3

Bohaterowie:

najarana Anka (wyglądała na Ankę) i jej towarzysz

Rekwizyty:

sznurek, zdezelowana plastikowa butelka 5 l

Akcja:

Anka drze się z paniką w głosie do kompana ciągnącego butelkę na sznurku: ,,Trzymaj go! Krócej! Uważaj żeby ludzi nie pogryzł!”

Ale spokojnie, okazało się, że był szczepiony.

Zapytałam.

cie-szmy-sie-z-ma-łych-rze-czy-bo …

Widziałam…

…łzy w oczach chłopaka, który w ostatni dzień znalazł czystego toj-toja z papierem toaletowym w środku (autentyk)

…błysk zachwytu w oczach dziewczyny na widok umywalki na pierwszej stacji benzynowej za Kostrzynem, która wyszeptała: ,,Porcelana…” gładząc lekko dłonią śnieżnobiałą powierzchnię, jakby w obawie, że splugawi boski przedmiot swym dotykiem

… błogi wyraz twarzy koleżanki, która po spsikaniu się jakąś perfumą z biedry za 6 zł poczuła się równą Anji Rubik

I pomimo, że po wyjeździe zaczynamy doceniać nawet najmniejsze głupoty to i tak dopada nas

poowodstockowa depresja

Bo ogólnie robi się smutno, że kiedy krzykniesz na ulicy ,,Zaraz będzie ciemno” to najbardziej entuzjastyczną reakcją będzie ponure ,,aha” starszej babci z psem.

Że jak wyjdziesz w stroju kąpielowym z piwem w ręce to po 20 metrach zgarnie Cię policja.

Że jak będziesz chciał przytulić nieznajomą za free to dostaniesz po mordzie.

20150802_131438

Witaj, o szara, niewoodstockowa rzeczywistości.

51 uwag do wpisu “Pinsiąt twarzy Woodstocku

  1. Czytam a ludzie w okół mnie pytają czy wszystko w porządku, bo cieszę się do laptopa zakrywając usta żeby nie wybuchnąć śmiechem 😀 Świetna relacja, aż zapragnęłam tam pojechać 😀 Może uda mi się w przyszłym roku!

    Polubienie

    1. Ja nie zasłaniałam ust- kończyło się to zapluciem ekranu komputera ale było bardzo warto 🙂
      I wszystkim niebędącym polecam- ja (30+) z Mamą (50+) jeździmy regularnie i co roku jesteśmy coraz bardziej zachwycone.
      A tekst bombowy- zachowany w zakładkach, żeby w smutne dni przypomnieć sobie, że już za parę miesięcy znowu będzie mi do śmiechu.
      Pozdrawiam

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Człowieku drągi to syf…. 13 lat jezdzilem jako woodstockowicz a od 2 lat jako medyk. Sama atmosfera festiwalu ładuje cię taką porcją szczęścia że drągi nie są potrzebne

        Polubienie

  2. Hm, mnie tam „porcelana” to zdecydowanie kojarzy się z czymś innym. Powiedzmy, że to taki rodzaj luksusu, który ułatwia załatwianie niektórych spraw. Gdzie nieluksusową wersją jest saperka i rolka srajtaśmy ;P
    Bardzo pozytywny tekst jak zawsze na Twoim blogu 🙂

    Polubienie

  3. Miałam jechać, a plan się rozbił o kasę jak zwykle (mieszkam het na drugim końcu Europy) 😦
    Cóż, na studia trzeba zarobić, ale może w przyszłym roku się uda 🙂

    Polubienie

      1. No sorry, £150 za samolot w dwie strony na trasie Londyn-Wrocław ciut mi się nie opłaca 😉
        Jadę za to na Reading Festival w Anglii pod koniec sierpnia 😉

        Polubienie

      2. Polecam lecieć do Szczecina albo Poznania (chociaż po połączeniach lotnisko – miasto chyba lepiej Poznań). Albo Berlin. Były 3 pociągi w nocy z soboty na niedzielę zaraz po zakończeniu festiwalu. W tym roku miałem trasę Reading->STN-> Szczecin + bla bla car na woodstock. Cena za osobę mniejsza niż na Reading Festival. Po kupnie biletu widziałem gdzieś na gumtree że ktoś się ogłaszał jechać samochodem. Jak widzisz da się. Tylko nastawienie trzeba poprawić 😉

        Polubienie

  4. Sprzedam bilety na Woodstock 2016 😀 a tak po za tym to szkoda, żę w tym roku nie byłem 😦 Najpiękniejsze miejsce na świecie jako Woodstockowicz przez 6 lat i 1 rok jako Pokojowy Patrol ^^ Pozdro

    Polubienie

  5. Moja najsympatyczniejsza sytuacja na tegorocznym Woodzie: idę sobie alejką i już z daleka widzę chłopaka, który trzyma w ręce tabliczkę z napisem „Jesteś piękna”. Niby miło, ale widzę też jakiś dopisek, którego z daleka nie umiałam przeczytać. Myślę sobie: nie uśmiechaj się, bo na dopisku pewnie jest napisane coś w rodzaju „ale akurat nie Ty..” etc. Chyba nigdy nie uśmiechnęłam się tak szczerze kiedy zbliżyliśmy się z owym chłopakiem na odległość, z której mogłam przeczytać drobny druczek a tam dopisane „NAPRAWDĘ.. :)”
    Ujęło moje serce 🙂

    Polubienie

  6. Po 11 woodzie nie wyczytałem niczego nowego, ale wielkie dzięki za obudzenie wspomnień…i tęsknotę za kolejnym. 54 lata na karku a głupoty dalej w głowie

    Polubienie

  7. No właśnie. Woodstock to setki małych zdarzeń, śmiesznych, miłych, głupawych, ciekawych, dobrych, wzruszających… w 99% przypadków – pozytywnych. I jak to opowiedzieć komuś to w dupie był i gówno widział, ale wie lepiej?… ;D

    Polubienie

  8. Świetnie napisany tekst o tym, o czym każdy powinien wiedzieć zanim Woodstock oceni. Mnie co roku ,,pochłania i wypluwa za tydzień” z syndromem silnej powoodstockowej depresji, bo jak tu się cieszyć z życia czując się jak małpa w zoo? 😀 Ale jest nadzieja, bo za rok następny Woodstock!

    Polubienie

  9. Hejka
    Dobry tekst sam należę do tych „Skazanych na Woodstock” uzależniłem się już dawno temu (mój pierwszy w 1996 a ten to był 18) i zawsze jest tak samo mówię sobie że za rok postaram się być i jestem, nie potrafię sobie wyobrazić nie być.
    Pod koniec Woodstocku już człowiek słaby , zmęczony i marzy o tych bardzo przyziemnych sprawach jak „porcelana”
    a jak wróci to taki szok że idąc ulicą nie trzeba się przeciskać.
    Za rok postaram się też być mam nadzieję wy wszyscy również i będą kolejne takie zajebiste teksty 🙂
    ZARAZ BĘDZIE CIEMNO

    Polubione przez 1 osoba

  10. Dokładnie tak. Najwspanialeszy opis Woodstockowego życia !!! Wszyscy Ci, którzy nie byli tam a mają czelność wypowiadać się na ten temat w sposób : „brudstock”, „brudasy i ćpuny”, „miejsce szatana”.. powinni to przeczytać i pojechać, żeby zobaczyć jak zmienia się tam atmosfera i relacje międzyludzkie. KOCHAM WOODSTOCK i do zobaczenia za 333 dni ^^ ❤

    Polubione przez 1 osoba

  11. Do anegdot dodałabym gościa który zaszokował mnie najbardziej, ale meeega pozytywnie.
    Był to człowiek, który niestety nie miał jednej nogi, ale stworzył ją sobie z puszek po browarach. Wyglądało woooooow, genialnie! Chodził, zaczepiał ludzi i pytał czy nie widzieli jego nogi, bo gdzieś ją tutaj zgubił:D
    Taki dystans tylko na WOODSTOCKU! POZTYWYNIE!

    Polubione przez 1 osoba

  12. Nic dodać, nic ująć! Świetnie napisane, aż zatęskniłam za atmosferą Woodstocku…
    I mam prośbę – cudowne zdjęcie Pawła Szlendaka! Czy mógłabym poprosić o to zdjęcie w normalnym formacie? Marzy mi się wywołanie go i powieszenie nad łóżkiem. ❤ Oczywiscie z zachowaniem praw autorskich!

    Polubienie

      1. Mogę prosić też o to zdjęcie?? Bo jest super zaje*iste 😀
        A artykuł genialny. Czytałam już kilka razy i za każdym razem nie mogę ze śmiechu. I te wspomnienia… ❤
        Mój e-mail: lenka444444@wp.pl

        Polubienie

  13. Powoodstockowa depresja, tak… dlatego jeżdżę na Wooda tylko co parę lat, żeby nie sfixować. Gdzie są ci ludzie z arbuzami na głowie? Zapadło mi w pamięć: koleś z koszulką „dawca orgazmów” spryskujący zimną wodą nieznajomych, dziewczyny bez staników, freesby, koleś w stroju maga w drewnianych butach zbierający alco do bawolego rogu, mnogość różnorodności w tej całej jednakowej masie… Otwartość…. Teraz zatęskniłam za Woodem, w przyszłym roku pojadę ❤

    Polubienie

  14. Bo to jest Brudstok. Masa kurzu, tysiące brudasów, śmierdzieli, niewychowanych gnojków i narkusów. To prawda. Słowa ‚ale ch*jowy ten Woodstock’ wypowiedziałam prawie tyle razy ile ‚zamknij się’. Za każdym razem dostawałam odpowiedź w formie piątki, buziaka, przytulasa, albo odpowiedzi ‚noooo, ch*jowy w ch*j!’ jakiegoś przeszczęśliwego, uśmiechniętego, od ucha do ucha, często pod wpływem, Woodstockowicza. Raz przykuśtykał do mnie nawet ziomek bez nogi, potwierdzający moje słowa i proszący o pomoc ‚Ukradli mi szkite jak spałem, proszę, gdybyś ją znalazła daj znać, mieszkam o tu . Dalam mu soczystego całusa, czego wyraźnie sie nie spodziewał, zwłaszcza, że szłam z chłopakiem, po czym obiecałam nagłośnić sprawę i w razie znalezienia zguby-oddanie jej właścicielowi. Ale jak widać, złodzieje na Woodstocku nie śpią. Skubani.. nogi nie znalazłam. Przekonywanie wszystkich tych sztywniaków, że jest inaczej, że Wood nie jest paskudstwem, jest zbędne. Chodzi dokładnie o pozbycie się tego kija. Jeśli ktoś nie potrafi, jeśli ktoś nie potrafi miłością zakleić wszystkich Woodstockowych niedogodności, chyba naprawdę nie jest nam tam potrzebny. 😉
    Na tym festiwalu każdy jest sobą, każdy w sercu odnajduje siłę i radość, możemy posłuchać dobrej muzyki, przytulać się do każdego, nigdzie się nie spieszyć i poznać czym jest prawdziwa wolność. Kolejny raz, wróciłam z woodu cała w skowronkach, z odbudowaną wiarą w ludzi. 🙂
    Piękny opis, zaplułam się cała, jutro zamierzam się nim podzielić z bliskimi i znów się zapluć.
    Peace 🙂

    Polubienie

  15. Ja jestem zdania, że na Woodstock jedzie się 1 raz, później się na niego wraca 😀 Co roku ( niestety dopiero 4) biorę ze sobą jakąś „Dziewicę”, która tak samo jak ja miałem za 1 razem jak wysiedliśmy w Katowicach,że ona narzeka „Czemu k***a następny za rok, ja chcę jeszcze żeby trwało to tydzień jak nie dłużej” ale niestety trzeba wrócić to monotonii życia którą jest praca, dom (praca,dom,rodzina) ale zawsze jest ta nadzieja, że powróci się na następny, który być może będzie jeszcze bardziej zajebistszy od tego 😀 a moim skromnym zdaniem na Woodstock nie opłaca się jechać samochodem (wiem wiem, lepszy powrót,dojazd itp) ale dla mnie Woodstock już zaczyna się w pociągu,którym jedzie cała masa ludzi, i albo rozpija się z nimi gdzieś blisko siebie albo po prostu jest szansa (niestety bardzo niewielka na taką ilość ludzi) że ich spotkać gdzieś (np. w kolejce do Lidla xD, Tesco, Toi Toi, albo i w Wiosce Piwnej) ale i tak kto tego nie przeżyję będzie hejtował ludzi, dla których pamiątką będą zdjęcia,koszulki a najlepsze są wspomnienia, które zanikają jednak z czasem ale najlepsze będzie pamiętało się aż do śmierci 🙂

    Polubienie

  16. Po wsze czasy pamiętam wszystkie najlepsze swoje sceny z Woodaa, tego nie da się zapomnieć (hah np. 2007 ktoś nasrał u kumpla w namiocie, znalazłem pantofla i 2 dni szukałem księżniczki przymierzając go na każdą spotkaną stope) Vader to byli czasy =] Woodstocku nigdy nie planuje, ale zawsze na niego jeżdżę np będąc w wojsku dostałem PJ i pobiłem rekord jednostki bo 150,5 h spóźnienia z przepustki, innym razem spotkał mnie kumpel który jechał na Woodaa no i nie musiał długo mnie namawiać, miałem tylko to co na sobie i pojechaliśmy, a niczego mi nie brakowało =D

    Polubienie

  17. Woodstock jest owiany taką dziczą że można wszystko chlać, ćpać, macać (czyt. przytulać), dlatego lecą tam te wszystkie rynsztoki co nie umieją się zachować w normalnym świecie i biedni czekają teraz z myślą że za rok sobie dopiero pomacają jakieś głupie naiwne i bezwartościowe dziewczyny które albo mają w głowie niezbyt że jadą na takie g. albo po prostu też wszyscy je olewają na co dzień i jada tam z mysla ze wreszcie może ktoś je dotknie pod otoczką woodstockowej zabawy i „superprzyjaźni” zawartej w tym „miejscu”. Przyznaję, że szkoda mi takich dziewczyn, ale to już jest niestety wina rodziców, że nie umieją tego utrzymać na smyczy, albo po prostu nie chce się tym leniom wychować ich według norm których sami nie ogarnęli. Dziecko szuka grupy w której będzie akceptowane i wpada do metali, którzy chleją, ćpają, skaczą w pogo, jak ryby wyciągane w sieciach, ale oni są mili, sympatyczny, dla wszystkich, nie tacy jak np. ja. Najlepsze jest to że takie metalowce chleją i ćpają za hajs rodziców, a jak się skończy to nagle budzi się taki metalik i już nie jest metalem, bo uświadamia sobie że są chyba jakieś normy w tym świecie, no chyba że w sklepie z koszulkami zespołów lub sklepie muzycznym, oczywiście po znajomości od kolegi metala. Widzieliście kiedyś metala uprawiającego sport, na siłowni, biegach? Jak już to bardzo sporadycznie. Niestety ta podgrupa społeczna nie dba o siebie, nie reprezentuje nic rozwijającego, oprócz przebrania się, pójścia na koncert, schlania mordy, skakania, przytulania. Pytanie czemu jest ich tak dużo? Ponieważ człowiek z natury jest leniwy i najlepiej nic nie robiłby przez cały dzień, chcą pokazać coś innego, chcą w dodatku dużo zabawy. Do czasu.
    Tak, wiem, nie mam racji. Nie będę ujmował tego subtelnie i eufemistycznie. Na pewno nikt na poziomie tam nie jedzie. Rozumiem, cieżko jest dostosować się do norm życia w społeczeństwie, no ale dla plebsu też organizowano zabawy za czasów średniowiecza, żeby coś mieli od życia. Zatem bawcie się dobrze za rok, taplajcie się w błocie, ćpajcie, chlajcie, pieprzcie z wirusami, a później wracajcie do normalnego życia, powodzenia. Egzamin z życia czeka każdego, życzę Wam abyście obudzili się w porę.

    Polubienie

  18. HEJ..mieszkam 15 km od Woodstoku i jestem na nim corocznie ..nie biwakuje bo..nie mam takiej potrzeby..wracam do wlasnego lozka i lazienki..jade ,zeby jak to moj maz mowi „UPODLIC SIE” I UWIELBIAM TE DNI!! moge zrzucic maske pani z klimakterium i poczuc sie jak bym miala 20 lat :)) bo jakos tam nikt nie widzi mojego wieku..i nie mowi mi nobliwie dzien dobry tylko wlasnie…hej..mozesz mi dac fajke albo łyka? oczywiscie ze moge nawet cala paczke i puche..spotykam niesamowitych ludzi..prawnikow..lekarzy..budowlancow ..rolnikow i nikt nas tam nie szufladkuje..sluchasz innych inni Ciebie..przenikaja sie glosy i osobowosci..tolerancja ją TAM widzi sie naprawde i nie jest to pusty frazes!! Pozdrawiam i zapraszam wszystkich , ktorzy tam byli i chca jeszcze :))

    Polubienie

  19. Mnie rozbraja tekst ze na woodstocku są brudasy… i najlepsze jest to ze mówił to do mnie koleś z pracy który twierdzi że myje zęby, a jedzie mu z paszczy jakby zamiast pasty używał psiego gówna… Na woodstock w większości jeżdżą ludzie kochający muzykę, jest dużo fajnych koncertów za które normalnie trzeba by słono zapłacić a w wypadku tego festivalu wystarczy przyjechać, przeżyć tydzień w troszkę spartańskich warunkach. Kwestia organizacji jest indywidualna, niejeden bez srajtaśmy nie objedzie, bardziej sprytny podetrze dupkę konwalijkami, debil zrobi to pokrzywą każdy sposób dobry jeżeli jest skuteczny. Lądując na bezludnej wyspie człowiek zorganizowany wybuduje szałas i będzie kombinował jak przeżyć a mamin synek będzie siedział i płakał nad swoim losem. Jedni wiedzą jak przeżyć w ciężkich warunkach a inni nie wyobrażają sobie życia bez telewizora. Nie wszystko jest dla wszystkich… Chciałem zaapelować do ludzi którzy jeżdżą na woodstock : zabierajcie ze sobą gąbki do mycia się, będzie to krócej trwało niż to wasze macanie się rękami 20 min przed kranem, marnotrawienie wody i czasu !!!

    Polubienie

  20. A jednak po przeczytaniu tego wpisu dalej zaliczam się do tych, którym Woodstock kojarzy się z brudem i syfem. Mam wrażenie, że nie znacie normalnego świata, skoro widzicie w nim tyle negatywnych interakcji… No cóż. Może mam kij w dupsku, ale jakoś lepiej mi z nim niż z tym, co zostało opisane. Jednak, co kto lubi. Mam nadzieję, że spędziliście lub spędzicie na Woodstocku swój super czas, który da Wam wszystko, co dobre. Życzę wielu pozytywnych chwil.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Ona Anuluj pisanie odpowiedzi